"O zamku i księciu Janie"
Dawno,
dawno temu w Oleśnicy żył sobie w zamku książę o imieniu Jan.
Jan
nie lubił siedzieć w swoim pokoju, za to bardzo lubił spacerować w pobliskim
parku. Pewnego dnia, gdy wybrał się na przechadzkę zobaczył jamę smoka.
Wszedł
tam i bardzo się przeraził, ponieważ ujrzał tam wielkiego i potwornie
przerażającego smoka. Wybiegł jak najprędzej z jamy i nie wiedział co zrobić,
ponieważ słyszał też co smok mruczy do siebie pod nosem. Mówił, że w końcu
wyjdzie z tej jamy i ozieje ogniem cały zamek. Jan bardzo się przestraszył.
Pobiegł
do ojca i powiedział:
- Tato! Jesteśmy w niebezpieczeństwie!
Na
co tato odpowiedział:
-
Synu co ty wygadujesz?
-
Naprawdę! Pamiętasz jak opowiadałem Ci, że zobaczyłem jamę? Bałem się do niej
wejść aż do teraz. Dzisiaj, gdy poszedłem na spacer, wszedłem tam i zobaczyłem
smoka, który mruczał do siebie, że w końcu spali cały zamek.
A
że ojciec akurat gdy Jan wszedł do jego pokoju spał, powiedział:
- Nie zawracaj mi głowy, coś na pewno sobie
wymyśliłeś lub ci się przyśniło.
W
tym właśnie momencie Jan uświadomił sobie, że jest sam i musi coś wymyślić.
Wiedział też, że ma mało czasu, ponieważ smok może zrobić katastrofę w każdym
momencie. Natychmiast zaczął obmyślać plan co zrobić, aby pokrzyżować zamiary
smoka. Całą nieprzespaną noc głowił się nad tym, jak uratować zamek. Następnego
dnia jednak nic złego się nie wydarzyło. To dało Janowi więcej czasu na
zaplanowanie taktyki. Tym bardziej, że smok nie wychodził z jamy przez ponad
miesiąc.
Aż
w końcu nadszedł ten dzień , w którym smok postanowił zrobić wielką katastrofę.
Jan
był jednak przygotowany na to od ponad miesiąca. Smok wyszedł z jamy pierwszy
raz po wielu latach. Rozciągnął się, rozejrzał na boki i skierował się w stronę
zamku. Jan od razu, gdy ujrzał smoka przez okno, wyszedł z pałacu. Nagle smok
zaczął ćwiczyć zianie ognia. Jan stał nieruchomo sparaliżowany strachem. W końcu
zebrał się na odwagę i powiedział:
- Ja przybyłem tu, aby ocalić swój rodzinny
dom.
Tymczasem
wszyscy mieszkańcy Oleśnicy patrzyli z przerażeniem, ponieważ nigdy nie
widzieli takiego dziwnego stworzenia.
A
smok odpowiedział a to:
- Nie masz ze mną szans, najmniejszych.
-
Ach tak! To się okaże - powiedział przerażony Jan.
I
zaczęła się walka. Smok ział ogniem w stronę Jana, który zręcznie robił uniki.
Płonęły kolejne drzewa parku zajęte ogniem potwora. Dzielny obrońca krzyczał do
bestii, powodując jeszcze większą wściekłość. Smok tak długo biegał za Janem
ziejąc ogniem, że sam wpadł na drzewo, które się paliło. Oparzył sobie ogon i
syknął z bólu. Wtedy nastąpił kontratak. Rycerz dobył swojego miecza i
wykorzystując krótką chwilę nieuwagi, zadał celny cios prosto w brzuch smoka.
Fala ognia, która wybuchła sięgała najwyższych wież Oleśnicy. Okropny smród
siarki i przerażający ryk bestii mroził krew w żyłach wszystkich mieszkańców
przyglądających się zmaganiom ich obrońcy. Gdy wydawało się, że zraniony smok
pokona Jana, który stał teraz na wprost nie mając już drogi ucieczki, padł
drugi cios. Tym razem ostrze miecza obcięło głowę gada. Jego wielkie cielsko
opadło na spaloną trawę z głuchym łomotem. Nastąpiła cisza. Wyczerpany Jan padł
na kolana, podniósł głowę i ujrzał cieszące się tłumy.
Właśnie
w ten sposób książę uratował nie tylko swój rodzinny dom ale i ukochaną
Oleśnicę.
Autor: Michalina K.
Komentarze
Prześlij komentarz