Legenda o oleśnickim zegarze ratuszowym.


Dawno, dawno temu w 1826 r. w oleśnickiej wieży ratuszowej żył sobie zegarmistrz, który zajmował się nakręcaniem i konserwacją ratuszowego zegara. Bardzo tęsknił za swoją rodziną mieszkającą w Krakowie, więc któregoś dnia postanowił ją odwiedzi. Zapomniał, że codziennie należy nakręcać zegar. Zadecydował, że pojedzie tam na tydzień. W czasie podróży jedną noc przenocował w hotelu w Częstochowie, a następnego ranka, gdy się obudził, ruszył w dalszą podróż i w końcu dotarł na miejsce. Gdy zobaczył rodzinę, serce zaczęło mu bić mocniej ze szczęścia.

       Witaj synku! – krzyknęła jego matka, po czym dodała – Jak miło cię widzieć!

       O kto tu przyjechał? – powiedział jego ojciec.

       Witajcie! Gdzie reszta? – powiedział wesoło zegarmistrz.

       Idziemy, idziemy! – krzyknęła jego ciotka.

Ciotka podeszła i mocno go uściskała.

       Och, jak przyjemnie słońce grzeje. – powiedziała jego babcia.

       Na ile przyjechałeś? – zapytał ojciec.

       Na tydzień. – oznajmił zegarmistrz.

Potem weszli do rodzinnego domu i zasiedli do obiadu. Gdy tak rozmawiali i się śmiali się przy stole, zrobiło się późno, ale było bardzo przyjemnie. Następnie pokazali mu pokój, w którym miał przenocować. W tak miłej rodzinnej atmosferze minął cały tydzień. Ostatniej nocy rodzina zebrała się przy stole i szeptała do siebie, żeby jeszcze go przekonać do dłuższego pobytu u nich. Zaczęli pokazywać mu jak tu jest przyjemnie, żeby jeszcze chwilę został, bo potrzebują pomocy w gospodarstwie. I tak został jeszcze na kilka dni, zapominając całkowicie o ratuszowym zegarze w Oleśnicy.

 W Oleśnicy zegar się zatrzymał, a mieszkańcy zaczęli się spóźniać do pracy i na umówione spotkania. Zaczęli panikować i nikt nie wiedział, która jest godzina. Któregoś dnia mały chłopiec o imieniu Piotr, który był bardzo odważny i uczynny, dowiedział się, że zegar ratuszowy nie jest systematycznie nakręcany, więc pomyślał, że może spróbować go ustawić i nakręcić. Wbiegł na ratuszową wieżę i zaczął przy nim majsterkować, udało mu się uruchomić mechanizm zegara, ale nie wiedział, którą godzinę ma ustawić.

       Hmm… może odczytam godzinę z zegara słonecznego, tylko najpierw go zrobię. –powiedział do siebie. Był bardzo szczęśliwy, że wymyślił coś takiego.

Tymczasem zegarmistrz, nagle sobie przypomniał o zegarze i zaczął panikować. Natychmiast postanowił wracać do Oleśnicy i wyjechał bez pożegnania z rodziną. Dojechał do wieży ratuszowej i szybko wbiegł na samą górę, zdumiony zobaczył Piotrka, który nakręcał zegar. Zegarmistrz najpierw go okrzyczał i kazał natychmiast opuścić wieżę. Piotrek ze smutkiem wyszedł z ratusza. Zegarmistrz zobaczył, że chłopakowi udało się nakręcić zegar więc szybko wybiegł z ratusza i zobaczywszy chłopczyka smucącego się i siedzącego na krawężniku, podszedł do niego.

       Chłopczyku udało ci się uruchomić i ustawić zegar ratuszowy, moje wielkie gratulacje.

Chłopiec się uśmiechnął, a zegarmistrz go przytulił.

        Jeszcze nikomu oprócz mnie nie udało się naprawić zegara, a już na pewno nie komuś w tak młodym wieku. – powiedział zegarmistrz.

       Och, czyli byłem pierwszy. – powiedział dumny z siebie Piotrek.

       Czy chcesz nakręcać zegar codziennie za mnie? – powiedział zegarmistrz.

       Byłby to dla mnie zaszczyt. – powiedział chłopiec.

Kilka lat później Piotrek wymyślił zegarki na rękę, żeby każdy miał swój czas u siebie i w domu i na ratuszu oczywiście. Dlatego dziś unieruchomiony zegar na ratuszowej wieży nie stanowi już takiego problemu jak kiedyś, a potomkowie Piotrusia mają swój zakład zegarmistrzowski w bliskiej okolicy oleśnickiego rynku.


                                                                                                                Autor: Marta Ł.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Oleśnicki wilkołak

Legenda o powstaniu miasta Oleśnicy.

Legenda o powstaniu Bramy Wrocławskiej